Wednesday, September 8, 2010

PIEKŁO I GŁĘBOKA WODA

PIEKŁO I GŁĘBOKA WODA
NURKOWANIE TECHNICZNE W IRLANDII


Ostatnie chwile Lusitanii
Kiedy pod koniec 2006 roku zacząłem rozglądać się za możliwością zrobienia kursu nurkowania technicznego w Irlandii sprawa okazała się trudniejsza niż by się to mogło wydawać. W kraju, u którego południowych wybrzeży leżała słynna Lusitania, a na północy co najmniej kilkadziesiąt u-bootów zatopionych w żenującym chaosie operacji „Deadlight” czekało na ponowną lokalizację, znalezienie instruktora nurkowania technicznego okazało się zadaniem beznadziejnym. Właściwie jedyna odpowiedź, która dawała jakąkolwiek nadzieję nadeszła z północnej części wyspy: jeśli warunki pogodowe będą sprzyjające, być może będzie szansa na przeprowadzenie kursu ...na przyszły rok latem... Czekanie osiem miesięcy na łasce północno-atlantyckich sztormów i irlandzkiego być może? Równie dobrze mogłem już teraz zapisać się do klubu szachowego i zacząć lokować całe oszczędności w funduszu emerytalnym...
U-218, ofiara Operacji Deadlight, Innes McCartney
Co dalej? – kombinowałem - Egipt i inne ciepłe kraje odpadał; moim celem były głębokie wraki północnego Donegal i potrzebowałem szkolenia w zbliżonych warunkach. Zacząłem więc myśleć, dlaczego by nie, o Polsce. Początkowo miłe zaskoczenie – nie zdawałem sobie sprawy, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat odkąd zrobiłem Open Water, w Polsce powstało tak wiele centrów nurkowych, w tym również oferujących szkolenia techniczne. Niestety, gdy przychodziło do ustalenia lokalizacji kursu wszystkie „duże szkoły” i „wielkie nazwiska” z dumą oznajmiały, że będzie to ...Egipt. Na nic zdawały sie moje usilne tłumaczenia, że szukam warunków zbliżonych do północy Irlandii – okazywałem się niewdzięcznym i raczej niepoważnym klientem.
Justicia, -72m, Donegal, fot. Barry McGill
Zacząłem poważnie wątpić czy kiedykolwiek uda mi się wydostać ze strefy bezdekompresyjnej i  oczami duszy widziałem siebie uwięzionego już po wieczność w jakimś obskurnym pubie, zmuszonego po raz setny, jak w jakiejś koszmarnej pętli czasu, do wysłuchiwania opowieści dzielnych nurków jak to „szarpnęli pięćdziesiątkę trójkę  z singlem na Bluholu” (żeby jeszcze tylko to, żeby jeszcze tylko to...wzdech...), gdy otrzymałem krótki  lecz treściwy email od Przemysława Stasiaka, instruktora technicznego DSAT z Wrocławia, z propozycją przeprowadzenia kursu DSAT Tec Deep na jeziorze Hańcza w początkach marca. Wizyta na jego stronie internetowej upewniła mnie, że mam do czynienia z doświadczonym instruktorem aktywnie eksplorującym wraki Bałtyku więc równie krótko i treściwie wyraziłem natychmiastową zgodę. Czy wiedziałem na co się piszę? Nie (przez pół godziny szukałem Hańczy na mapie na południu Polski i dopiero coraz częściej pojawiająca się w naszej dalszej korespondencji nazwa Suwałki z wolna zaczęła mi uświadamiać powagę sytuacji).  Czy wiedząc na co się piszę (12 nie-tak-wcale-krótkich nurkowań w wodzie o temperaturze 2-óch stopni) zgodziłbym się jeszcze raz? Pewnie nie...i to nie żebym był jakoś szczególnie „miętki”, ale przecież jakieś granice zdrowego rozsądku w końcu istnieją. Bo istnieją, prawda...?
Audacious, -64m, fot. Barry McGill
Szczęśliwie dla mojej kariery nurkowej, bezwarunkowo oddałem swój los w ręce instruktora Stasiaka i po dziesięciu dniach walki z żywiołem, własnymi słabościami i zamarzającym sprzętem wynurzyłem się z czeluści Hańczy jako certyfikowany płetwonurek techniczny DSAT Tec Deep. Po powrocie do Irlandii moim pierwszym samodzielnym nurkowaniem technicznym był wrak U-861, niemieckiej łodzi podwodnej typu IXD2. Wraz z moim przyjacielem i fotografem podwodnym Frankiem Griga spędziliśmy 40 minut na 43 metrach fotografując i zapoznając się z wrakiem  - moja męka nad Hańczą była zdecydowanie tego warta. Trzy miesiące później byłem z powrotem u jej brzegów na kursie DSAT Tec Trimix, nie mogłem pozwolić by takie wraki północnego Donegalu jak Audacious (-63m) czy Justicia (-70m) pozostawały poza moim zasięgiem.
To na tyle jeżeli chodzi o „my story”. Mówiąc szczerze, miała to być „historia z puentą” i to najlepiej głęboką, wygląda jednak na to, że puenta gdzieś się zagubiła.  Niemniej chciałem zwrócić uwagę, choć zdaję sobię sprawę, że bardzo nieudolnie, na następujące dwie kwestie:
Wejscie do Hell, Doolin. Fot Frank Griga
Po pierwsze, dojrzałe europejskie środowiska nurków technicznych mają ze sobą co najmniej jedną cechę wspólną: kiedy pada pytanie o to w jakiej agencji się szkolić, okazuje się ,że jest to całkowicie bez znaczenia (szokujące, prawda?! Brak wojny agencji to niemal jak wyrok śmierci dla połowy istniejących forum nurkowych, bo o czym wtedy dyskutować? O nurkowaniu?!) Ważniejsza jest osoba samego instruktora, jego reputacja i to czy ma za sobą doświadczenie eksploracyjne.Brak tego ostatniego spycha potencjalnego kandydata na dalekie końcowe miejsca – nie eksplorujesz, nie istniejesz. Dlaczego tak jest? Czy jest jedynie kolejny przejaw mody na to ostatnio popularne, i niestety często nadużywane słowo? A może jednak istnieją inne ważne powody? Śmiem twierdzić, że tak. Eksploracja to szkoła przetrwania, która często stawia nas w obliczu sytuacji, o których nie bylo mowy w żadnym z podręczników. Nie ma tam łatwej opcji przerwania nurkowania, często to jedynie od Twoich umiejętności, a w szczególności od tego czy uda Ci się opanować stres gdy sprawy nagle przestają iść zgodnie z planem, zależy czy uda Ci się bezpiecznie powrócić. Jeżeli jedyne doświadczenie instruktora technicznego to nurkowania treningowe, a w najlepszym razie turystyczne wycieczki na popularne wraki i jaskinie (choć ostatnio widzę, że część instruktorów technicznych nawet do tego zabiera się z ociąganiem...groza...), to zakres problemów przed jakimi był postawiony taki instruktor jest siłą rzeczy ograniczony i taka będzie również „dodatkowa”, spoza zakresu podręcznika, wiedza którą przekaże swoim studentom.

Audacious - dziala, fot. Barry McGill
Istnieje niepisana zgoda, że duch głębokich nurkowań wrakowych czy penetracji podwodnych systemów jaskiniowych leżał, leży i będzie leżał w eksploracji i to nie chęć „zaliczenia” łuku w Blue Hole czy też „śmignięcia” jednego kilometra w Ressel po czyjejś poręczówce ale szczera pasja przesuwania granic poznanego świata, badania i odkrywania tajemnic przeszłości, odnajdywania brakujących elementów Wielkie Łamigłówki zagubionych w burzliwych dziejach naszej planety i cywilizacji będzie, tak jak zawsze było,  motorem rozwoju nurkowania technicznego. Tych którzy będą nas chcieli oszołomić stwarzanymi na własny użytek rekordami (których, nota bene, nikt innych oprócz ich samych nie ma ochoty pobijać), podążaniem wydeptanymi, choć niekoniecznie znanymi szerszemu gronu odbiorców ścieżkami, będzie zawsze wielu – chęć odciśnięcia własnego piętna na historii jest nieodpartą pokusą towarzyszącą ludzkości od zarania dziejów i była motorem wielu odkryć, zgoda, ale na Boga, spróbujmy od czasu do czasu zrobić użytek z własnego intelektu by odróżnić osiągnięcia ważne od trywialnych.

Hell Complex, Doolin, fot. Frank Griga
Po drugie, należy zrozumieć na czym polega istota podstawowego kursu nurkowania technicznego. Tak zwany Tec Deep w organizacji PADI DSAT składał się do niedawna z 12 nurkowań z maksymalną głębokością na dwóch ostatnich nurkowaniach do -50m przy użyciu powietrza. Obecnie zostało to rozbite na trzy pod kursy: Tec 40, Tec 45 i Tec 50, każdy składający się z 4 nurkowań do maksymalnej głębokości wskazanej w nazwie kursu. Czy oznacza to, że po ukończeniu Tec 50 będziemy uprawnieni do nurkowań dekompresyjnych na powietrzu i mieszankach nitroksowych do głębokości 50m? Teoretycznie tak, ale prawdą jest, że żaden rozsądny płetwonurek techniczny tego nie robi (w przeciwieństwie do wielu „doświadczonych” nurków rekreacyjnych). Nie nurkujemy głęboko na powietrzu, od tego są mieszanki trymixowe. Jeśli jakiś instruktor nurkowania technicznego powiedział Ci inaczej, oznacza to, że jego jedynym zmartwieniem było sprzedać Tobie kurs. Celem DSAT-owskiej serii Tec 40-45-50 jest budowa solidnej bazy umiejętności technicznych, które pozwolą nowemu adeptowi wkroczyć bez kompleksów i obaw na ścieżkę trymixową. Przez 12 nurkowań będziesz do bólu ćwiczył procedury awaryjne, doskonalił trym i utrzymywanie głębokości na przystankach dekompresyjnych podczas zmiany gazów. Nie jest to łatwe. Wymagania zaliczeniowe są wysokie, ale również taka jest odpowiedzialność Twojego instruktora, dlatego musisz pozostawić mu prawo odmowy zaliczenia kursu jeżeli bedzie uważał, że nie jesteś jeszcze gotów. Być może uratuje Ci tym życie.

Lecz jeśli ten rodzaj nurkowania jest Twoim celem i jesteś gotów zaakceptować związane z tym ryzyka, odpowiedzialnóść, czas i pieniądze do wydania, to znalazłeś się we właściwym miejscu i czasie: u wybrzeży samej tylko Irlandii setki wraków nadal czekają na odnalezienie, zbadanie i opowiedzenie ich fascynującej historii, a gdzieś głęboko pod ziemią, ukryte przed naszymi oczami, ale nie wyobraźnią, leżą  kilometry niezbadanych podwodnych jaskiń, do których nikt nie odważył się jeszcze wpłynąć. Zapraszam do Piekła i na Głęboką Wodę...

Polldeelin, Gort, fot. Michal Petelewicz

No comments:

Post a Comment